28.07.2011

142. city break: vilnius

Song of the day: Take back the city - Snow Patrol

'it's a mess it's a start it's a flawed work of art
your city your call every crack every wall'

Miejsce: Wilno, Litwa
Transport: Samochód (choć korzystniej wychodziłby PKS)
Zakwaterowanie: hotel Panorama (karnet na 3 noclegi z wyżywieniem z groupon.pl)
Czas pobytu: 4 dni (3 noce)

Wilno zwiedziłam przypadkiem i bez planu. Tak po prostu wyszło - noclegi wraz z wyżywieniem kupiłam za pośrednictwem groupon.pl. Całą resztę improwizowałam. I nie żałuję! Hotel Panorama, w którym się zatrzymałam był usytułowany zaraz obok dworca centralnego, co umożliwiało tani dojazd PKS'em (z którego ostatecznie nie skorzystałam i jechałam autem z myślą, że może być ono potrzebne na miejscu - myliłam się). Starówka jest stosunkowo nieduża, a wszystkie zabytki są w niedalekich odległościach od siebie. Bardzo spodobał mi sie klimat miasta - architektura z rozmachem jak na zachodzie, jednak o wiele mniej zatłoczone ulice (a to sobie cenię!). Zachwycili mnie także bardzo stylowi wileńczycy. Samo Wilno to idealne miasto, by się w nim po prostu zgubić i kontemplować piękno zaułków i zieloniących się parków.
Ale co tu więcej pisać, czas na zdjęcia!

Zacznę od niesamowicie pięknej starówki. Największą atrakcją jest tu architektura, zwiedzac warto szczególnie kościoły. Podczas moich długich spacerów po starym mieście załapałam się nawet na kawałek mszy prawosławnej.




 Widoki z okna hotelowego (muszę przyznać, ze panorama faktycznie była niezła):
Jedzenie jadłam tradycyjne azjatyckie. Wiem, że powinnam próbować litewskiej kuchni rodzimej, ale ja po prostu mam nieuleczalną słabość do chińszczyzny. Na zdjęciu pałeczki z restauracji Tokio China - rewelacja, zarówno jedzenie jak i klimat lokalu. (Więcej zdjeć jedzeniowych dodam, jak tylko zgram je z telefonu). Jeśli chodzi zaś o puby, polecam Gringo przy ul. Vilniaus na starówce - panuje tam przyjemna studencka atmorfera.

Będąc przy jedzeniu do mojej listy odwiedzonych kawiarni sieciówek doliczam Coffee Hill (plasuje się całkiem wysoko - kawy z syropem o smaku marshmallow nigdy przedtem nie piłam) oraz kafejki Pink Milk Shake oraz Latte Shake (totalnie zdominowały listę niesamowitym wystrojem i przyprawiającą o zawrót głowy różnorodnością oferty - moje ulubione pozycje to smoothie 'indygo' na bazie mięty i kiwi oraz 'green tea milkshake' <3) .


Dzielnica mieszkaniowa na które natrafiłam po drodze do centrum handlowego:
 

Wystawa retro samochodów w centrum handlowym Panorama. Poza nią szczerze mówiąc nic ciekawego tam nie było, więc szybko przeniosłam się do większego Akropolis, gdzie po raz pierwszy od bardzo długiego czasu grałam w kręgle. W centrum jest także kino 5D i lodowisko czynne przez cały rok oraz sporo sklepów (jednak wszystkie te same co u nas). Wilno nie jest szczególnie dobrym miejscem na shopping (co wcale nie powstrzymało mnie od przywiezienia paru wyprzedażowych łupów, oczywiście).

 Z miasta na porządku dziennym startują balony na ciepłe powietrze - zdecydowanie warto zobaczyt to widowisko.




Jest to także miasto w którym na każdym rogu roi się od sztuki ulicznej. Urzekły mnie dzbanki wmurowane w ścianę w Zaułku Bernardyńskim (bardzo niedaleko domu Mickiewicza):




photo: biotechnology, dejw

20.07.2011

141. the bird shirt and yellow sailor moon skirt

Song of the day: Bubbles - Biffy Clyro

'You are creating all the bubbles at night
I'm chasing round trying to pop them all the time'

Today wearing: bird shirt - atmosphere, yellow bowed skirt - river island, sunglasses, ring & belt - primark, red platform peep toe shoes - irregular choice, nail polish - gosh (shade 'miss minty')

Żółta spódnica, nieco a'la Czarodziejki z Księżyca (pamiętacie to jeszcze?), to kolejny łup z dogorywających już wyprzedaży. Wypatrzyłam ją już wieki temu, jednak cena skutecznie mnie odstraszała od kupna. Nie żeby po przecenia była jakoś specjalnie tania (zawsze uważałam że w River Island ceny po przecenie to dopiero normalne ceny), ale wydaje się być dobrej jakości więc przyjmijmy, że to inwestycja.
W kwestii butów - kupiłam je sto lat temu na allegro, są śliczne, jednak zdecydowanie niepraktyczne, niewygodne i ogólnie do noszenia tylko na specjalne okazje (dajmy na to zdjęcia w plenerze niedaleko miejsca zamieszkania). Dlatego kiedy idę na miasto zakładam do poniższego outfit'u balerinki. Obawiam się, że czasy kiedy codziennie poświęcałam swoje stopy na rzecz noszenia pięknych i zabójczo wysokich butów minęły. Sad, but true.
biotechnology




photo: dejw

19.07.2011

140. potrójnie czekoladowa przyjemność

Przepis dnia: potrójnie czekoladowe ciasteczka

Co potrzeba?
  • pół kostki masła
  • 150g cukru
  • 1 jajko
  • 1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
  • 1¼ szklanki mąki
  • 1 łyżeczka sody oczyszczonej
  • ¼ łyżeczki proszku do pieczenia
  • 35 g kakao
  • tabliczka mlecznej czekolady
  • 3/4 tabliczki białej czekolady
  • 3/4 tabliczki gorzkiej czekolady 

Co zrobić? 
Najprościej ujmując czekoladę posiekać w kostkę, całą resztę wrzucić do miski i ugniesć. Kiedy ciasto osiągnie dobrą konsystencję (czyli nie będzie się kleić), dorzucić posiekaną czekoladę. 


Uformować z ciasta kulki wielkości około orzecha włoskiego.

Ułożyć na blaszce mniej więcej 25 kulek (odległości między nimi powinny wynosić ok 5cm).
Wstawić do rozgrzanego piekarnika (190st. C.) na ok 10-15min. Banalnie proste.
Jeść!
Wybaczcie mój w pełni nieprofesjonalny opis, ale każdy kto mnie zna wie, że ja i kuchnia zdecydowanie nie dogadujemy się ze sobą. Niemniej jednak ciasteczka są pycha, a przy ich pieczeniu jest sporo zabawy, więc nawet takie antytalenty jak ja powinny spróbować.

Smacznego!
biotechnology

18.07.2011

139. lake side story + new photo size

Song of the day: Breathe me - Sia

'be my friend, hold me, wrap me up, unfold me
I am small, I'm needy, warm me up and breathe me'

Today wearing: sailor sweater - sh, scarf - indie market, sunglasses - h&m, bag - sh (used to be my mum), jeans - cubus, shoes - converse. 

Weekend spędziłam na wsi nad jeziorem, pędząc na skuterze, bawiąc się przy ognisku, piekąc ciasteczka potrójnie czekoladowe (którym najprawdopodobniej poświęcę całą osobną notatkę już wkrótce) i ogólnie odpoczywając. Oversize'owy sweter o tematyce żeglarsko-marynarskiej kupiłam w second-hand'zie dosłownie za grosze, podobnie jak buty (no, może nie przesadzajmy z tymi groszami) - czarne klasyczne conversy slim upolowałam w Londynie za jedyne 19 funtów (~85zł). Ostatnia para i to w moim rozmiarze = jeden z moich najlepszych zakupów ever.
Jak zapewne zauważyliście, dziś wrzucam większe zdjęcia niż standardowo. Zastanawiam się nad zmianą formatu na stałe, więc bardzo proszę o opinie w komentarzach - wolicie większe zdjęcia, czy może jednak powinnam pozostać przy dotychczasowym formacie?
Ponadto, biorąc pod uwagę rosnącą liczbę obserwatorów (jupi!) założyłam fan page'a na facebooku. Od piątku możecie mnie także lubić TUTAJ. Obiecuję wrzucać tam nieco więcej informacji i zdjęć niż na blogu. Korzystając z okazji - wszystkim stałym bywalcom BW serdecznie dziękuję za komentowanie i motywację! <3
biotechnology



photo: dejw, biotechnology

15.07.2011

138. Thank you J.K. Rowling for giving me a magical childhood


It’s gonna be a different year
This is not the place for fear
I’ve got a job to do.

Today (on the last Harry Potter movie premiere) I wear: sweater - h&m + diy, skirt - sh, belt - primark, shoes - new look, leather bag - sh (used to be my mum), glasses - asos.

Muszę się Wam przyznać. Po pierwsze, jestem totalnym maniakiem Harrego Pottera odkąd skończyłam 8 lat. Po drugie, nigdy nie przepadałam za filmami, uważając książkową serię za milion razy lepszą. Po trzecie, jako że praktycznie dorastałam wraz z całą serią, po dzisiejszej premierze ostatniego filmu, nawet jeśli kompletnie nie sprostał on moim oczekiwaniom, złamało mi się serce. Bo to jest już koniec absolutny. I tak sie złożyło, że nie tylko książek, ale też pewnego magicznego etapu w moim życiu zwanego dzieciństwem. W październiku rozpoczynam studia z dala od domu, zupełnie sama w wielkim nieznanym mi bliżej mieście. Już to wystarczająco może przybić człowieka, a co dopiero w połączeniu z TOTALNYM KOŃCEM ery Harrego. Nigdy wiecej wyczekiwania na premierę kolejnej ksiązki ani filmu. Smutno mi, ale czas napisać ostatni rozdział i ruszać dalej.
I solemnly swear that I will never forget :)

A teraz czas na mój premierowy outfit:


Potterowe paznokcie, czyli 'tak, nudziło mi się':

 Przed seansem:

A na dokładkę totalny offtopic, czyli mój wczorajszy rozpustny obiad:

...i deser (robię się głodna na sam widok):

xoxo
biotechnology
   
photo: dejw, nocnazmiana, biotechnology

9.07.2011

137. I don't speak German but I can if you like

Song of tha day: Lady Gaga - Sheiße

'If you're a strong female, 
you don't need permission.'

W przeciągu ostatnich dwóch tygodni wydarzyło się co następuje:
- zdałam maturę, a jej wynik z części podstawowej okazał się na tyle dobry, że dostanę stypednium od prezydenta miasta
- odbyłam moją pierwszą praktyczną lekcję jazdy samochodem i nawet mi się spodobało. Silnik zgasł mi zaledwie dwa razy podczas pierwszych dwóch godzin, co uznaję za sukces.
- przeżyłam 10 dni na obozie w Ostródzie jako wychowawca kolonijny, praca wyczerpująca niesamowicie ale także dostarczająca sporo rozrywki, no i kieszonkowego na lato (o ile uda mi się nie przepuścić całej pensji na wyprzedażach).
Tak więc ogólnie sporo się działo. A teraz część szafiarsko-fotograficzna dzisiejszego posta, czyli letni strój składający się z topu kupionego w Londynie na rynku w Camden (kocham ten nadruk), szortów z wyprzedaży w Mohito i butów kupionych dwa lata temu w H&M.
biotechnology






photo: dejw