31.01.2011

109. natural born skier

Song of the day: Postcards from Italy - Florence & The Machine
(choć tak na prawdę to piosenką wyjazdu była znacznie mniej nastrojowa Rihanna ze swoim 'o na na!', które było wszechobecne na stokach)

'those were our times, those were our times...'

Ciężko, oj ciężko było mi się zabrać do tej notatki i zdjęć, po dwutygodniowej przerwie od Internetu i komputerów wszelakich. Sercem wciąż jestem na włoskich stokach, więc tym razem nawet ramek wokół zdjęć brak. Najprawdopodobniej najbliższe miesiące niosą ze sobą znaczny spadek częstotliwości blogowania, bo matura nadchodzi wielkimi krokami i naprawdę muszę się przyłożyć jeśli chcę się dostać na SGH. Ale przejdźmy do konkretów, czyli fotorelacji z ostatniego, jakże cudownego tygodnia.

 Zacznijmy od tego, że nigdy wcześniej nie jeździłam na nartach , więc do Livigno wyruszyłam pełna obaw. Jak sie później okazało, na szczęście bezpodstawnych. Na dzieńdobry z pierwszego dnia:
Pierwszego dnia uczyłam się podstaw jazdy na niskim stoku, największą trudnością okazało się zsiadanie z wyciągu krzesełkowego (brr).
 Zmęczona po paru godzinach jazdy odpoczywałam na jednym z wielu leżaków (kto by przypuszczał, wróciłam opalona!)
Wieczorem wymarsz na jedzenie do najlepszej knajpy w miasteczku, Bait dal Ghet, która choć nie wyglądała zachwycająco z zewnątrz, zachwycała atmosferą, czarującymi kelnerami, darmowymi aperitivo i przepysznym jedzeniem w dobrej cenie - serwują prawdopodobnie najlepsze Tiramisu jakie w życiu jadłam. 
Pomimo zmęczenia pełne zadowolenie + pyszne jedzenie:


 Drugiego dnia jeżdziłam już na niebieskiej trasie między szczytami - o dziwo nie przeszkadzał mi w tym mój lęk wysokości.
 Widoki były przepiękne, a pogoda dopisywała.
 Wycieńczona jazdą drugiego dnia po zdjęciu nart udałam się do małego schroniska na włoską kawę (jakżeby inaczej):
 

 Zjeżdzając w dół gondolami miałam okazje porobić zdjęcia z serii 'dziwne miny'...
 ...i pare inspirujących pocztówkowych wręcz widoków.
Miasteczko na dole też było nieczego sobie. Panowała tam strefa wolnocłowa, co przyciągało turystów skorych do zostawiania tu zawartości swoich portfeli.

 A miejsc do wydawania pieniędzy było całkiem niemało, przeważały bardzo drogie światowe marki, ekskluzywna biżuteria, sklepy z zegarkami i perfumerie.
 Buty do których wzdychałam zza szyby wystawy sklepowej przez cały wyjazd:
Dla prawdziwych fanów marki Apple można było nabyć nawet iCzekolade - biała o smaku mango była wyjątkowo oryginalna w smaku.
W każdy czwartkowy wieczór sezonu odbywają się pokazy instruktorów szkółek. Nawet te 20 stopni mrozu mnie nie zniechęciło.

Wyścigi: 'Najwyższy' vs. 'Najniższy'
(nadal nie mam pojęcia jak to możliwe, że ten narciarz jechał na szczudłach!)

 Na koniec tygodnia w pełni dumna z siebie zjeżdzałam już z najwyższych okolicznych gór (nieco poniżej 3000m n.p.m) i mogę szczerze stwierdzić, że narty okazały się o wiele lepszą zabawą niż się spodziewałam.


photo: biotechnology

17.01.2011

108. batman forever


'Take me to the place where you go
Where nobody knows if it's night or day'

Pogoda dziś sprzyja spacerom, w końcu ferie, toteż zdjęcia powiedzmy w plenerze. Przez ostatni tydzień sporo się wydarzyło, z czego wydarzeniem głównym była sobotnia Studniówkę no.1 (no.2 czeka mnie w lutym), ale niestety na razie nie mam żadnych zdjęć (dziś z pozdrowieniami dla mojej anty-technicznej mamy, która przed wyjściem robiłam nam masę zdjęć na trybie manualnym - jak się potem okazało, wszystkie wyszły rozmazane). Za trzy dni wyjeżdżam w Alpy na narty, dlatego cały weekend spędziłam na nartozakupach, które oficjalnie mogę obwieścić najnudniejszymi zakupami świata. Na razie będę się dopiero uczyć i mam tylko nadzieję, że obejdzie się bez złamań i zwichnięć.







 pullover - reserved

photo - dejw

10.01.2011

107. my daily uniform / high-heels comeback


'how do you capture a photograph?
put it to sleep, pretend you're having a laugh'

Zastanawialiście się kiedyś, co blogerki noszą w dni, kiedy to nie wyginają się przed aparatem próbując jak najlepiej zaprezentować swój strój (czyli, wnioskując na podstawie większości znanych mi przypadków, przez co najmniej 5/7 czasu)? W moim przypadku strój determinuje pogoda. W zależności od pór roku preferuję trzy podstawowe uniformy dzienne:
  • ZIMA : bardzo obcisłe dzinsy, (bardzo) duży gruby sweter,  duży gruby szalik, płaskie botki/kozaki
  • LATO :  szorty do talii, oversize'owy top, baleriny
  • JESIEŃ/WIOSNA: spódnica do talii, czarny/biały/szary top, długi cardigan, szpilki. 
Ten ostatni, prezentowany także dziś z okazji roztopów (oby tak dalej! Już mi ciepło na sercu na myśl o tych zapowiedzianych 9st. C!), jest najczęściej prze mnie wykorzystywanym na co dzień. To pewnie dlatego najliczniejsza kategoria z mojej szafy są wszelkiego rodzaju okrycia (w tym cardigany i marynarki).
Dla urozmaicenia dziś przerzuciłam spódnicę na lewą stronę (szkoda przecież, by taki ładny rewers się marnował). Do tego Bezkształtne Coś, co kupiłam nawet zanim Erill wielokrotnie zachwycała się nad swoimi dwiema sztukami ;) Niestety, Coś okazało się marnej jakości i bardzo rozciągliwe ale powiedzmy szczerze, C&A nigdy nie zachwycało jakością (co wynagradza miłą ceną). Szelki podkradłam chłopakowi (pozdrawiam), a w kwestii szpilek - liczba dzisiejszych poślizgnięć wynosi 3. Ale spokojnie, w końcu mój ostatni raz na obcasach był dawno, dawno temu..
I z ostatniej chwili - w Coffee Heaven nowa kawa o bardzo zachęcającej nazwie Very Cherry Macchiato! Ach, czemu nie mam czasu, żeby tam zajrzeć?

(dawno się tak nie rozpisałam)






skirt - river island, cardigan - C&A, boots - ccc

photo: dejw

6.01.2011

106. black & white stripes

Song of the day: You don't know what love is - The White Stripes

'you're not hopeless or helpless
and I hate to sound cold
but you don't know what love is
you just do as you're told'

Widząc Wasza reakcję, na sweter z Mickey'em aż nie chce myśleć co to bedzie, jak opublikuję kiedyś swój sweter z Elmo... Tymczasem dziś strój skompletowany według sprawdzonej zasady czarny+biały+kolor. Zanim wyjdę z domu pewnie dorzucę jeszcze Naprawdę Gruby Czarny Sweter. Zimno jest straszliwie (co widać po minie na drugim zdjęciu), toteż zdjęcia zostały zrobione w tempie iście ekspesowym. Muszę zacząć wychodzić na spacery, coby urozmaicić tło zdjęć, ale dziś wybieram się jedynie na próbę, a tam jest jeszcze ciemniej niż w moim domu. Wiosno, pospiesz się, ładnie proszę!




blouse - next/sh ; scarf - reserved ; shoes - ccc
photo: dejw


3.01.2011

105. mickey mouse sweater

Song of the day: You really got me - Robots In Disguise

'you really got me now,
you got me so I can't sleep at night'

Prezentuje dziś, jak obiecałam, mój nowy ulubiony sweter ze słynnym symbolem wytwórni Disney'a, który dostałam na święta. Najbrzydsze buty na świecie (ale za to jakie cieplutkie!) do kompletu raz - w końcu doszły do mnie po przygodzie z pomyłką paczek na poczcie. Za dwa tygodnie studniówka!





sweater - oysho; skirt - river island ; necklace - mohito

photo: dejw

2.01.2011

104. new year's eve

Song of the day: Afterparty - Cool Kids Of Death

'choć zagrany przebój już się zrobił nudny,
puśćmy go raz jeszcze, afterparty zróbmy'

Mój urodzinowy sylwester był idealnym zakończeniem roku. Niestety zdjęć solo zbyt wielu nie posiadam, więc nie dowiecie się póki co jak w pełni wyglądała moja różowa sylwestrowa kreacja.
Oczywiście wszystkim życzę dużo szczęścia w nowym 2011 roku, a szafiarkom samych blogowych sukcesów!

 Tort malina mango <3 :
Bal prawie-że-maskowy (niestety noszenie masek cały czas okazało się zbyt uciążliwe):
 Obowiązkowy element o północy - fajerwerki!

photo: biotechnology / damage / nocnychmysligonitwa